Zdarzyło mi się kiedyś rozmawiać z koleżanką i zaniemówić.
Naszym tematem było dbanie o siebie i dbanie o innych. Padło kilka twierdzeń, kiwałyśmy głowami. Powiedziałyśmy sobie, że obie zostałyśmy wychowane na grzeczne dziewczynki, że niezapominanie o sobie jest ciężką pracą, którą co dnia musimy wykonywać, żeby nie wpadać w stare koleiny.
I wtedy wypowiedziała te słowa: "Wiesz, ja to nie zawsze dbałam o siebie, i nie zauważałam, że przez to też nie okazuję szacunku innym. Z pomocą przyjaciółki zaczęłam dbać o siebie, i teraz już nigdy nie wychodzę z domu nieumalowana". Nieumalowana? "No tak, bez makijażu".
A więc to tylko ja mówiłam o uczuciach i potrzebach, moja rozmówczyni mówiła o makijażu, farbowaniu włosów i depilacji. To uważała za "dbanie o siebie".
W zasadzie, jeśli kobieta podejmuje decyzję, że dziś się umaluje, bo ma ochotę, i sprawdzi jeszcze sama ze sobą, czy ta "ochota" nie jest chęcią przypodobania się komuś z lęku, że się będzie odrzuconą, tylko własną potrzebą - malowanie się faktycznie jest dbaniem o siebie.
Jeśli masz przekonanie, że jesteśmy zobowiązane malować się, odchudzać i depilować, żeby nie urazić innych, zadaj sobie kilka razy pytanie: po co?
Po co się maluję?
- żeby ładniej wyglądać.
Po co mam ładniej wyglądać?
- żeby X
Po co X?
...i tak dalej.
Powodzenia!
Komentarze